Jeremi Wasiutyński

Jeremi Wasiutyński – wspomnienie

(1907-2005)

W nocy z 7 na 8 kwietnia odszedł w jednym z norweskich szpitali polski uczony Jeremi Maria Franciszek Wasiutyński. „Ja należę do przeszłości” – powiedział mi kiedyś. To niestety prawda – dziś nikt już w Polsce nie pamięta Jeremiego Wasiutyńskiego.

Przyszedł na świat 5 października 1907 w Warszawie w rodzinie o długoletnich tradycjach naukowych. Jego ojciec Aleksander Wasiutyński był inżynierem kolejnictwa, profesorem Politechnik Warszawskiej i Lwowskiej. Brat Zbigniew, również inżynier, zajmował się budową mostów. Choć Jeremi Wasiutyński początkowo także skupił się na naukach ścisłych – studiował fizykę, matematykę, astronomię, to ciągnęło go w stronę humanistyki – zgłębiał psychologię, archeologię, filozofię. W 1930 roku zrobił na Uniwersytecie Warszawskim magisterium z astronomii. W 1938 roku wydał książkę, która wstrząsnęła światem naukowym w Polsce, wywołując liczne dyskusje. Monografia „Kopernik. Twórca nowego nieba” choć została uhonorowana przez Wiadomości Literackie tytułem najlepszej książki 1938 roku, spotkała się też z krytyką osób nieprzygotowanych na rewolucyjne idee Wasiutyńskiego.

Tuż przed II wojną światową Jeremi Wasiutyński otrzymał propozycję przygotowania doktoratu w Instytucie Astrofizyki Teoretycznej na Uniwersytecie w Oslo – jednym z najlepszych wówczas tego typu ośrodków w Europie. W Norwegii Wasiutyński pozostał już na zawsze. Szybko nauczył się języka, publikując po norwesku nie tylko dysertacje naukowe, ale także cieszące się ogromnym zainteresowaniem prace popularnonaukowe na temat rozwoju wszechświata.

Jego rozprawy wzbudziły uznanie w środowisku naukowym. Wielokrotnie proponowano mu objęcie katedr na polskich i norweskich uczelniach. Zawsze jednak odmawiał, bo zrozumiał, że jego największą miłością nie jest jakaś konkretna dziedzina nauki, ale nauka jako całość. Większość życia spędził na szukaniu odpowiedzi na pytanie, czym jest nasza egzystencja, w jaki sposób powstała ludzkość i dokąd zmierza. Umierał przekonany, że udało mu się znaleźć tę odpowiedź. Zawarł ją w swojej książce „The Speech of God”.

Do końca życia czuł się w Norwegii obco. Tęsknił za Polską. Dwa dni przed śmiercią powiedział: „Jestem już na statku, który zabierze mnie do domu”. Teraz powrócił, by na zawsze spocząć w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Aleksandra Sawicka (Oslo), 2005